Orzeczenie WSD z dnia 21 kwietnia 2018 r.

Wyższy Sąd Dyscyplinarny podziela argumentację zawartą w odwołaniu, że adwokaci odpowiadają dyscyplinarnie za zachowanie poniżające adwokata w oczach opinii publicznej, jak i podrywające zaufanie do zawodu nie tylko w sferze zawodowej, ale także w życiu osobistym, co rozciąga się na inne sprawowane przez nich funkcje w okresie pozostawania w tak zwanej aktywności zawodowej, przy czym zachowania poniżające adwokata w oczach opinii publicznej to takie postępowanie, którym adwokat sprzeniewierza się swemu zawodowemu powołaniu lub też wzbudza moralny sprzeciw, odrazę, oburzenie, potępienie moralne czy obyczajowe. Wyższy Sąd Dyscyplinarny zgadza się z odwołującym, gdy twierdzi on, iż zachowanie podrywające zaufanie do zawodu to każde zachowanie wymienione wyżej, a także postępowanie, które choć formalnie poprawne, to jednak zdecydowanie społecznie nieakceptowane. Wyższy Sąd Dyscyplinarny przyjmuje jako własne twierdzenia zawarte w odwołaniu, że kontroli podlega postępowanie osoby będącej adwokatem realizujące się na płaszczyźnie społecznej, publicznej politycznej i we wszelkich przejawach aktywności związanej z pracą zawodową, co więcej prawo do kontrolowania i oceny zachowań adwokata rozciąga się także na jego życie prywatne. Uzasadnienie do tego rodzaju prerogatyw, z jakich korzysta samorząd adwokacki, jest bardzo proste: być adwokatem oznacza spełnienie oczekiwań społecznych, że osoba wykonująca ten zawód jest autentycznie etyczna, zaś postawa etyczna jest pojęciem opisującym stan moralnej integralności.
Wyższy Sąd Dyscyplinarny w związku z tym podziela pogląd odwołującego, że sąd I instancji błędnie uznał, iż sprawy związane z czynnościami podjętymi przez obwinionego jako kuratora dla nieznanej z miejsca pobytu A.B. oraz dotyczące zarządu nieruchomością wspólną, brakiem rozliczeń, nieudostępnieniem dokumentacji, którą nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, nie podlegają jurysdykcji sądów dyscyplinarnych.
Należy jednak zauważyć, że wniosek zawarty w odwołaniu, w którym odwołujący domaga się wydania przez Wyższy Sąd Dyscyplinarny orzeczenia reformatoryjnego, jest nieuprawniony w świetle obowiązujących przepisów. Wszak sam odwołujący przytacza bardzo trafnie orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 7 marca 1984 roku, II KR 33/84, zgodnie z którym wyeliminowanie z przestępstwa wieloczynowego jednego lub kilku czynów z powodów, które uzasadniałyby uniewinnienie oskarżonego, gdyby te czyny osądzono odrębnie, traktować należy na gruncie artykułu 383 k.p.k. (z 1969 roku, obecnie art. 454 § 1 k.p.k.) analogicznie do uniewinnienia. Stanowi to przeszkodę do skazania oskarżonego, albowiem zgodnie z art. 454 § 1 k.p.k. (stosowanym odpowiednio na podstawie art. 95n ustawy ? Prawo o adwokaturze) sąd odwoławczy nie może skazać oskarżonego, który został uniewinniony w I instancji lub co do którego w I instancji umorzono lub warunkowo umorzono postępowanie, co oznacza, iż wobec uznania zasadności środka odwoławczego od takiego orzeczenia, może je jedynie [uchylić] i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania sądowi I instancji. Tak też uczynił Wyższy Sąd Dyscyplinarny w sentencji wydanego przez siebie orzeczenia uznając zarzuty wskazane w odwołaniu za zasadne.

Sygnatura: WSD 126/17

Tagi

Używamy plików cookie, aby poprawić komfort korzystania z naszej witryny.